Marzyłam o tym od dawna. Męczyła mnie monotonia, brak wyboru. Co dzień to samo, to samo, to samo. Chciałam więc czegoś innego, myślałam o tym, czego nie mam, potrzebowałam tej chwili oddechu. Od kwietnia żyłam dzień w dzień w pełnym słońcu, bez chmur, deszczu, czy ochłodzenia. Najpierw Chiny (czyli 37 stopniu plus gęsty smog i beton wszędzie naokoło), później kilka gorących dni w Polsce (trafiły mi się tylko te ciepłe), następnie jeszcze cieplejsze Węgry... Dopiero po powrocie zaczęło się robić nieco chłodniej, ale to była już druga połowa sierpnia. Wciąż sporo słońca, nie trzeba było zakładać dwóch warstw ubrań.
I w końcu przyszła jesień. Z jej deszczami, złotymi liśćmi na chodnikach, no i znowu głównie beton wokół. Na szczęście mój wydział położony jest w tej ładnej części stolicy, gdzie przyjemnie się chodzi, a poza tym w końcu chodzę na zajęcia, które mnie super super interesują, więc siedzenie na nich nie jest nic a nic męczące. Ale z drugiej strony, słońce jest (prawie) zawsze miłe...
Dlatego dzisiaj zdjęcia z mojego ulubionego miasta w Chinach, które odwiedziliśmy w lipcu. I chociaż pojechaliśmy tak "w zastępstwie" za "chińskie Hawaje", to zdecydowanie nie żałowaliśmy (po tym jak tylko rozwiązaliśmy zagadkę nieistniejącego hotelu zabukowanego przez booking.com).
|
Najlepsza pizza w Chinach! |
|
W sumie przeciętna kawiarnia... Fajne są chińskie kawiarnie :) |
|
Kościół taki europejski!... |
|
...więc wszystkie panny młode chcą mieć przy nim zdjęcia. |
|
Prywatne zamiłowanie - drzwi, bramy i podwórka... |
|
Taka typowa plaża, trochę pusta, bo to już koło 5 po południu. |
|
Odkrycie wyjazdu - prawie pusta plaża, złoty piasek i góry naokoło ♥ |
|
I woda czysta! |
|
Góry, góry, czyste niebo... ♥ |
|
A w dniu wyjazdu - deszcz i mgła :( |
Do śmierdzącego Tianjinu niechętnie bym wróciła (ale pojadę, co zrobić!), za to Qingdao pokazało mi się wyłącznie od najlepszej strony. Nawet to, że jednak jest wielkie, w większości miejsc betonowe, no i takie typowo chińskie, przegrywa w starciu z ilością zieleni w mieście, bliskością morza i gór na raz. Także tego... ;)
Przyjemne miasto! Jakoś nigdy tam nie zawędrowałyśmy, a miło było by wypić zimne Tsingtao nad morzem :). Takie pustki na plaży, toż to szok! Dobrze, że odpuściliście chińskie Hawaje, bo tam podobno Chińczyk na Chińczyku... Czy Tianjin naprawdę jest taki paskudny? :P
OdpowiedzUsuńTak bardzo zazdroszczę, że udało Ci się odwiedzić Chiny. Moim marzeniem jest podróż do Azji. Ta restauracja wygląda bardzo nowocześnie, nie przypuszczałabym że może znajdować się w Chinach.
OdpowiedzUsuńhttp://ciszamysli.blogspot.com/