fuck society's idea of beauty

 Za każdym razem, kiedy muszę wyjść z domu, jak każda dziewczyna/kobieta, składam strój, który ma być jak najładniejszy, najciekawszy, podkreślający moją urodę. I naprawdę to lubię, przed lustrem wyglądam dla samej siebie lepiej lub gorzej, ale zawsze normalnie. Dopiero, kiedy wychodzę na ulicę, wchodzę do sklepu, przypominam sobie, że tak nie jest.
 Pewnego brzydkiego dnia (bo w piękny nie myślałabym o tym zbyt intensywnie zapewne), zdałam sobie sprawę, że można pozbyć się defektów urody takich jak niezdrowa cera, połamane paznokcie, niezadbane włosy, etc. Ale niestety, dalej bez chirurgii nie poradzisz, jeśli twoim wzorem jest modelka z okładki czy ta urocza blogerka, która jest taka ładna i wszystko jej pasuje, bo ma proporcjonalną twarz i budowę ciała. I że lepiej będzie podkreślać to, co we mnie ładne, a nie naśladować jakąś twarz z internetu czy gazety. I że skoro czuję się bardziej sobą z tatuażem, wykolczykowanymi uszami, których kształt dodatkowo modelują tunele, że lubię siebie w niebieskiej grzywce, to dlaczego mam się tego pozbywać? Dla zadowolenia pani ekspedientki? Żeby pan doktor nie patrzył nieufnie? Aby ludzie nie mówili mi, że to chwilowy bunt i później będę żałować? Żeby ludzie w pubie, klubie, na ulicy nie spoglądali z politowaniem na moje ubrania i dodatki?
 Czasami myślę, jak to by było być "zwyczajną" dziewczyną z wyskubanymi i namalowanymi brwiami, w dżinsach biodrówkach, w modnym koczku-niechlujku, a do tego w stonowanych kolorystycznie i tematycznie t-shirtach czy koszulach. Miałabym najwyżej dwie dziurki na kolczyki w każdym uchu. Mój pokój byłby w kolorze "ecru", bo jest modny i elegancki. Dekolt nigdy by nie odkrywał więcej, niż obojczyk, a rękawy były by najdalej krótkie (bo muszą być).
 Dlaczego ludzie nie doceniają pomysłu i estetyki ubioru? Dlaczego wolą "normalność", "modę
" (która nota bene oznacza to, co w lokalnych sklepach sprzedają)? Dlaczego ich "oryginalność" i "szaleństwo" dotyczą naśladowania tego, co przeczytali w gazecie lub internecie? Czy kreatywność w sztywnych, wąskich ramach jest nadal kreatywnością?

 Na koniec dorzucę, że czuję się ze sobą dobrze i będę trzymać się swojego pojęcia piękna, ale jako osoba zainteresowana mechanizmami społecznymi, nie jestem w stanie ich nie zauważać i nie kwestionować.
 Idźcie i bądźcie pewni siebie i odważni! (co nie oznacza zadzierający nosa i wredni)

Komentarze

  1. Zgadzam się z Tobą całkowicie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna notka,popieram całą sobą *.*
    Ile mm masz tunele?:3 Ja chcę robić,ale kurde rozpychaczy ani modeliny nie mam,kasy też nie :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby coraz więcej ludzi doceniało bardziej pomysł na siebie, estetykę i kreatywność, nie tylko w obszarze szablonu! ^^
      Mam 10 mm w każdym uchu :) A tunele zawsze można kupić od kogoś (na allegro albo szafie za kilka zł) lub nawet pożyczyć od znajomego ★

      Usuń
    2. Właśnie to jest okropne w naszym społeczeństwie...Szara masa bez jakichkolwiek poglądów,bez własnego zdania,krzywo patrząca na każdego człowieka,który odbiega od normy.Ktoś nas kurwa powinien nauczyć tolerancji i umiejętności wyrażania siebie,nas jako ludzi.
      Zostajesz przy 10,czy rozpychasz coś dalej?:3 Jak dobrze pójdzie to jutro rozpychacze 3 mm u mnie! <3

      Usuń
    3. Mieszkam w studenckim mieście i nie mogę się zgodzić, że zupełnie wszyscy są szarą masą. Właśnie studenci są taką siłą "zmieniającą", tylko niestety różnorodność widać dopiero, kiedy jest ich dużo, jak w Toruniu. W "zwykłym" mieście jest ich mniej, o ile są, no i wtedy wygrywają jednakowi... Ale będzie lepiej, bo młodsze pokolenia są chyba bardziej otwarte :)
      Zostaję przy 10, chciałam mieć w ogóle 8, no ale wciągnęło mnie rozpychanie ;D trzymam kciuki za Twoje uszy! ★

      Usuń
  3. ja też nie lubię :D

    może to wszystko dlatego, że to właśnie media kreują tę "oryginalność" na własne potrzeby, potrzeby rynku? w końcu trzeba nagonić bydełko do sieciówek po nowy, "oryginalny" ciuszek. so sad.

    OdpowiedzUsuń
  4. bo ludzie tacy są! na palcach wyliczysz tych wyróżniających się z tłumu, reszta to jednokolorowa tak naprawdę, najczęściej szara masa. w jednakowych sweterkach, dżinsikach, z jednakowym gustem muzycznym, z jednakowymi poglądami... i każdy z tej masy utrzymuje, że jest oryginalny, niepowtarzalny. a są przeciętni. a media kochają przeciętniaków, bo takim najłatwiej wtłoczyć coś do mózgu.

    OdpowiedzUsuń
  5. jesteśmy, ale spróbuj to powiedzieć komuś więcej, przecież Cię zadziobią, rozszarpią i Bóg wie co jeszcze.
    masła, mówisz? dostałam jedno w prezencie świątecznym, ślicznie pachnie, ale wchłania się tak kiepsko, że czuję jakbym smarowała się... smalcem :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Znam to uczucie. Ludzie mysla ze idealni ludzie istnieją, ale to nie prawda, bo nikt nie jest idealny. A tak na prawde to kazdy jest piekny na swoj sposob, poniewaz gdybysmy wszyscy wygladali tak samo to by byla jakas masakra :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie chyba lepsze byłoby sformułowanie "wszyscy jesteśmy tacy sami, co ukrywamy pod przykrywką oryginalności"... Czasami lubię ludzi i niektórzy z nich przywracają mi wiarę w nasz gatunek, ale często inne osoby rujnują to znowu. Mam nadzieję jednak, że gdzieś w każdym tkwi potencjał do bycia lepszym :)

      Usuń
  7. zgadzam się w 100 % , mądry post !

    OdpowiedzUsuń
  8. Na mnie też patrzą dziwacznie, bo nie jestem do końca taka sama jak otoczenie. Ale już się przyzwyczaiłam, kazdy jest inny i tyle.
    Obserwuję :)

    OdpowiedzUsuń
  9. cóż, widać, że Alterra przoduje :3 ależ nie ma za co, po prostu podrzucam czytelnikom coś, co warto przeczytać :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz