I żeby lato trwało wiecznie, a świat nie zmieniał się tak szybko.

The Freuders - Never Talk To Strangers
The Freuders Gamma Waves of Betelgeuse

Hej, to będzie chyba tak bardzo późnonocny i sentymentalny post, że jeśli w momencie, w którym go widzicie, jesteście w środku dnia, w pracy czy coś i Wasze myśli zaprzątają same ważne rzeczy Dnia Codziennego, to lepiej od razu odpuśćcie. 


Muzyka do notki taka wskutek nocnego słuchania Trójki. Zupełnie inaczej muzyka brzmi w nocy, zupełnie inaczej w dzień.
Czuję ten sarenkowy wschód słońca z obrazka. Tęsknię za latem, kiedy poranki właśnie tak wyglądają. I kiedy wszystko jakoś łatwiej i znośniej przychodzi...
Ładną mamy zimę. Chwilowo. Trochę białego śniegu, nie za dużo i nie za mało. Czasem trochę słońca, czasami deszcz. Nic nie boli w pogodzie. Niby. A jednak mało kolorów. I ludzi nie widać. Jak gdyby kartezjańskie zakapturzone postacie zza okna wszędzie i nie wiesz naprawdę, czy to człowiek czy nie.
Sarenki też inaczej o tej porze roku wyglądają. Są brązowe i widać je na śniegu. Żadna się nie ukryje. Mam wrażenie, że co roku podchodzą bliżej naszego domu. Tak jak gdyby zżywał się on coraz bardziej z otoczeniem. Jednak, natura pokona wszystko. Powoli, ale zarosną śmieci w lesie i w szczelinach okien zamieszkają ptaki.
Wróciłam właśnie od znajomej i w sumie przez to ten post. Znamy się od podstawówki i początkowo miałyśmy różne przeboje, żeby w końcu zostać dobrymi znajomymi. W pewnym momencie poszłyśmy odmiennymi ścieżkami i tak jakoś nam się dorastało, ze świadomością, że gdzieś tam zawsze można się odezwać, spotkać, porozmawiać. Od niedawna rozmawiamy i widujemy się całkiem często.
Dzisiaj obejrzałyśmy Ghost World (zapewne to też jest przyczyną mojego sentymentu do różowoletnich wschodów i zachodów słońca). Najpierw jednak obejrzałyśmy ubranka dla jej syna, który ma przyjść na świat jakoś za dwa miesiące. Piłyśmy herbatę i oglądałyśmy zdjęcia z usg. Na koniec przeglądałyśmy szufladę z "rzeczami, które już nie powinny istnieć, ale przywołują wspomnienia". Wiecie, stare metki od ubrań, listy ze szkolnych ławek, badże z konwentów. Znajoma wyciąga stopniowo różne rzeczy, bo nadchodzi dzień wyprowadzki. Własne mieszkanie brzmi totalnie ekscytująco - ale zarazem trzeba spakować tyle rzeczy z tego niewielkiego pokoju i to brzmi raczej jak trudne zadanie.
W sumie nie obstawiałam tego, która z nas jako pierwsza będzie miała dziecko. Od dawna nie jest dla mnie zaskoczeniem, że ludzie w moim wieku mają dzieci. Kiedy byłam w liceum, przyjmowałam to jak niespodzianki. Później zaczęłam się przyzwyczajać. Dzisiaj zadziwiła mnie tylko informacja o koleżance z klasy, która spodziewa się trzeciego dziecka.
Moja codzienność wygląda inaczej. To raczej sporadyczne, żeby ktoś wśród moich obecnych znajomych spodziewał się dziecka. Jeszcze z dwa miesiące nikt z nich nie będzie go miał. Chodzimy do pubów, umawiamy się z różnymi ludźmi, przejmujemy się egzaminami i zaliczeniami. Czy iść na koncert? Czy mogę kupić obie sukienki? Czy to czas na rozpoczęcie dorabiania sobie? Czy mam w głowie coś, co chciałabym przekazać na blogu?
I w sumie nie chodzi o to, że dziecko i och i coś w tym stylu. Na przykład, dajmy na to Coeur de Pirate. Kiedy zaczęłam jej słuchać, miała tyle lat co ja teraz i dziecko w drodze. Została mamą, dalej tworzyła muzykę, bardzo bardzo dobrą muzykę. Dalej tworzy, wrzuca często zdjęcia małej Romy na insta i nawet podoba mi się jej życiowa sytuacja. Mieć ładne meble we własnym mieszkaniu, zabierać dziecko do Disneylandu i pracować z czymś, co jest dla ciebie przyjemne i ważne.
Ale z drugiej strony jest Ghost World. Fantazja, odkrywanie nowego, niezdecydowanie, spontaniczność. A autobus w końcu odjeżdża i jest różowy letni wieczór. Letnie wieczory kojarzą mi się jak najlepiej. Z wewnętrznym spokojem. Nawet jeśli jest źle, to można myśleć tylko o sobie, a nie o tym, że jest zimno czy ciemno zbyt długo. I chce się robić tyle rzeczy, i świat jest nieskończony i tyle rzeczy w nim czeka, żeby je znaleźć. Mogą to być nowe miejsca, nowi ludzie, nowe doświadczenia.
Tylko, jak wybrać właściwą do nich drogę? I co, kiedy już dotrzemy do któregoś z celów?


P.S. Jeśli chcesz skomentować "kiedy dojdziesz do swojego celu, będziesz szczęśliwa dzięki temu i będziesz mogła sięgać następnych celów!" to lepiej tego nie pisz. Co, jeśli jeden z tych celów kolidować będzie z innym? Mam też problem z szybkim nudzeniem się, przyzwyczajaniem do rzeczy. Nie przeczę, że niektórym standardowa stabilizacja tak promowana w społeczeństwie może w 99% odpowiadać. Ale nie jestem pewna, czy oni lubią Ghost World.

Komentarze

  1. Zamyśliłam się lekko nad tym postem... Cofnęłam się do czasów gimnazjum, kiedy to w mojej gówniarskiej główce pojawiały się pierwsze "dorosłe" marzenia o własnym domu z kominkiem, psem i parą bliźniąt. I kolorowe życie z Tym Jedynym u boku. Boże, nawet nie wiem kiedy minął ten czas w którym doszło do miliona zmian piorytetów życiowych a teraz trzymam w rękach synka, patrzę na niego i jestem za niego odpowiedzialna. To jest tak przytłaczające i... Wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co prawda, to prawda... Czasem brakuje mi tego bezpiecznego, szkolnego "mundurka"; tak bardzo buntowaliśmy się przeciwko nauczycielom, chcieliśmy wolności, ale czy ta wolność nie jest czasami zbyt przerażająca? Czy nie chciało by się czasem po prostu uciec i mieć nadzieję, że pokierują nas nauczyciele a odpowiedzialność wezmą rodzice? Często nadal jestem małą dziewczynką... Nie wiem, co robić... I wtedy rzeczywistość uderza mnie z pięści w twarz - Hej! Przecież chciałaś być dorosła! Odpowiadaj sama za siebie!

    I do tego trzeba wszystko wziąć "na klatę".

    OdpowiedzUsuń
  3. Chełmińskie lumpeksy... Już widzę siebie między wieszakami, tak jak kiedyś! Przy najbliższej wizycie w Polsce chyba będę zmuszona je wszystkie opustoszyć :D Tutaj z lumpeksami jest różnie - w mojej okolicy jest jedno świetne miejsce, tanie (mam specjalną kartę, więc w tym roku płacę 1€/sztukę!) a i wybór jest naprawdę ogromny. Mam zamiar wybrać się tam w piątek! Ogólnie sklepy z używanymi rzeczami (nie tylko ubraniami) są tu szalenie popularne - za kilkanaście € można udekorować dom, ubrać się czy nawet kupić prezent dla miłośników stylu vintage... Wspaniała sprawa!

    OdpowiedzUsuń
  4. W Polsce powoli zaczyna się to rozwijać, aczkolwiek jeszcze często spotykam się z wyszydzaniem osób kupujących w lumpeksach... Co, nie stać Cię na nowe ciuchy? Nie brzydzisz się? Smutne. Tutaj ludzie dają "drugie życie" dosłownie wszystkiemu - ciuchom, płytom winylowym, meblom... Jestem członkiem pewnej grupy na fejsbuku, gdzie ludzie ogłaszają, że mają coś do wydania. Właśnie, do wydania - czyli zupełnie za darmo! Mam stamtąd masę rzeczy - ciuchy dla siebie, cały worek ciuszków i zabawek dla małego, kosmetyki, książki i atlasy, wypasiony rower... I część z tych rzeczy jest zupełnie nowa! Szkoda, że w Polsce grupy "Oddam za darmo" bazują na wydawaniu głównie psów i kotów. Próbowałam nawet zarazić znajomych z Polski tą inicjatywą, ale cóż - niektórzy po prostu wolą zapełniać wysypiska śmieci...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz