#niemaopierdalania

Bonsoir!
   Zostały już tylko dwa dni grudnia i nadejdzie nowy rok, więc to chyba dobry czas na małe podsumowanie. Jutro ruszam z siostrą i znajomymi do Poznania na Sylwestra, wyśpię się (oby) po raz ostatni w tym roku, spakuję się i pojedziemy.
   Rok temu spędzałam ostatni dzień starego i początek nowego roku w Toruniu. Zajmowało mnie głównie zaliczanie zajęć i przygotowania do wyjazdu. Pierwsze prawie 5 miesięcy spędziłam w Paryżu i był to naprawdę dobry czas. Jeszcze bardziej pokochałam to miasto, poznałam ciekawych ludzi z różnych części świata, a także siebie. Miałam mnóstwo czasu na myślenie, na układanie sobie w głowie, a przy tym paryskie życie było prawie zupełnie odrębnym od tego w Polsce. Czasami znowu mam ochotę tak uciec. Kiedyś pewnie to zrobię.
   Ale po powrocie też działo się i to całkiem dobrze. Wróciłam tuż przed wakacjami, kiedy już było gorąco i letnio, a przy tym nie miałam zajęć, tylko kilka zaliczeń, więc moje tegoroczne wakacje trwały od maja (jeszcze w Paryżu, miesiąc spędzony na miłym odkrywaniu miasta i okolicy, powolnym, przyjemnym, bez nikogo, kto mógłby zakłócić ciszę wewnętrznej radości) do końca września.
   Poza wyjazdami i spotkaniami ze znajomymi, pełna zapału do działania i pozytywnego nastawienia po pobycie w stolicy Francji, postanowiłam nie spędzić wakacji tylko na lenistwie, niedalekich podróżach i imprezach. Najpierw zapisałam się na nowootwartą w Chełmnie siłownię, a miesiąc później na pole dance w sąsiednim mieście. Siłka szybko mnie wciągnęła, trener wyznaczył mi pewną serię ćwiczeń i starałam się z tygodnia na tydzień zwiększać ilość powtórzeń/wagę ciężarów, miałam solidną motywację, chociaż specjalnych efektów szybko nie zauważyłam, to jednak kto był na siłowni ten wie ile dumy dodaje samo zmaganie się ze sobą (chyba, że ma inne podejście niż ja. Myślę, że takich też znam...). We wrześniu musiałam zrezygnować z siłowni przez inne obowiązki, w październiku również, ale przed końcem zapisałam się na toruński Pure Jatomi Fitness i jest mi z tym bardzo dobrze.
   Co do pole dance - ćwiczyłam trzy miesiące i dopiero ten sport zaczął zmieniać moją figurę, a także kolor skóry w niektórych miejscach (głównie na bokach brzucha i wewnętrznych częściach ud xD). Olaboga jak tęskno mi do akrobacji na rurze i zazdroszczę wszystkim, którzy mogą ćwiczyć. Ja niestety nie mam hajsów na opłacanie drogiej szkoły w Toruniu, a i nie wiem jak byłoby z czasem. Mam nadzieję wrócić do ćwiczeń w wakacje. Póki co robię rzeźbę na siłce i w końcu widzę efekty. Kupiłam dzisiaj spodnie dwa rozmiary mniejsze niż nosiłam pół roku temu - stąd #selfie w lustrze. Po raz pierwszy od gimnazjum, jeśli nie od podstawówki, kupiłam coś w rozmiarze 34!
   To chyba w sumie trzy najważniejsze pozytywne rzeczy, które mi się przydarzyły w 2014 r. Oczywiście było mnóstwo innych: praktyki w Muzeum Okręgowym w Toruniu, obronienie pierwszego licencjatu, zapisanie się na francuski do Alliance Francaise, wyjazd do Norwegii i pewnie sporo drobniejszych rzeczy. Niestety, poznałam w tym roku także dwie osoby, które znacząco obniżyły poziom mojego zaufania wobec innych ludzi.
   Pierwszy był właściciel domu, w którym wynajmowałam pokój w zeszłym roku. Poznaliśmy się dopiero przy mojej wprowadzce, bo wskutek skręcenia przeze mnie kostki musiałam wysłać na oglądanie miejsca siostrę i znajomą, z którą miałam zamieszkać. Facet jest niewiele starszy od nas, wydawał się miły, miejsce w porządku, etc. Tata przywiózł mnie i mój dobytek, czas było podpisać umowę. Pan A. mówi: "czy pójdzie mi pani na rękę? Będzie mi pani płaciła tyle i tyle, ale w umowie wpiszemy 150 zł, pomogłaby mi tym pani". Co było robić - jako jedyny z właścicieli mieszkań zgodził się na krótszy okres wynajmu niż cały rok akademicki, poza tym chodziłam o kulach, a zajęcia miały zacząć się za trzy czy cztery dni. Podpisałam. Dostawałam potwierdzenia wpłaty 150 zł, płaciłam kilka razy więcej. Na początku było ok. Dopiero później, gdy okazało się, że własne wyliczenia się panu nie zgadzają z rzeczywistością, przestało być miło. Chciał jeszcze więcej hajsów, a nikt w domu nie był skory mu ich dawać. Poza tym, chcieliśmy żeby dorzuciły się też panie, które pracowały w piwnicy, a których oficjalnie tam nie było... A już cyrk się zrobił, kiedy to ja poprosiłam pana, żeby poszedł mi na rękę. Rozstaliśmy się w złej atmosferze i ze skargą do skarbówki. Morał jest taki:
Sprawdzajcie w internecie z imienia i nazwiska ludzi u których chcecie zamieszkać. Jeśli dopiero wyszli z młodzieżówki PJNu i proszą Was o przysługę w zakresie pieniędzy - nie ufajcie im.

   Drugą nieprzyjemną osobę poznałam w tym miesiącu. Znowu poszło o pieniądze i o to, że pani właścicielka sklepu, w którym kupiłam sukienkę i zgłosiłam ją do reklamacji, potraktowała moją mamę i mnie jak osoby niższej kategorii. Nie wiem na podstawie czego to wywnioskowała, ale wiemy gdzie i kiedy przyjmuje Rzecznik Konsumenta. Z tej historii morał taki:
Zbierajcie paragony, a jeśli będziecie coś zgłaszać do reklamacji, to nie zapomnijcie o potwierdzeniach od przyjmujących je.
Moja przygoda jeszcze się nie skończyła, więc niestety już teraz wiem, że w przyszłym roku czeka mnie nieco nieprzyjemnych sytuacji zapewne. Pani właścicielka była uparta, że to moja wina, że... a z resztą. Powiem tylko, że sukienka też była w rozmiarze 34. Bo inwestycja w siebie to zwykle świetna inwestycja.
Moje minione 353 dni były w zdecydowanej większości bardzo dobre. Zatem - w nowym roku róbcie mnóstwo ciekawych rzeczy i przełamujcie własne słabości. Spełniajcie marzenia. Nawet te, które mogą się wydawać mało istotne. Nie odkładajcie zbyt wiele na później. Znajdźcie wiele czasu dla siebie, tak aby móc przed snem pomyśleć - chcę, aby było tak dalej. I uważajcie na obcych ludzi.
No, i bawcie się dobrze w sylwestrową noc!

Chełmno, pomnik dr. Rydygiera

Chełmno, widok na ratusz i farę z kawiarni Wanilla

Chełmno, ul. Grudziądzka wieczorową porą


Komentarze