Bonsoir!
Od dłuższego czasu zbierałam się do tego wpisu, ale gdy siadałam do komputera, to zwykle ostatecznie zapominałam o temacie. Dzisiaj jednak natchnięta przez dyniowy wpis na blogu Carolyn, postanowiłam poświęcić chwilę (sprzątania! xD) na podzielenie się moim kulinarno-kosmetycznym odkryciem tysiąclecia.
Fenomen tego pilingującego balsamu jest taki, że nie trzeba do stworzenia go niczego specjalnego.
★ fusy po kawie
★ łyżka oliwy z oliwek
★ trochę cytryny
Mieszamy.
Nakładamy pod prysznicem/w wannie. Spłukujemy.
Nie musimy smarować się balsamem, bo nasza wypilingowana skóra jest gładka niczym u niemowlaka, a dodatkowo pachniemy jak grecka sałatka (jeśli dodamy mniej oliwy, to możemy nie pachnieć, ale też nie będzie aż tak spektakularnego efektu). Albo po prostu jakbyśmy myli się dobrym oliwkowym mydłem.
Powodem do zrobienia po raz pierwszy tego specyfiku były poszukiwania czegoś naturalnego na blizny. Nie jestem pewna, jak ta odrobina cytryny radzi sobie z poważnymi bliznami, ale z pewnością wyrównuje kolor skóry. Nakładam to również na twarz i dobrze służy mojej tłustej cerze.
Z innych rzeczy, które polecam, to The Knick.
I cały soundtrack Cliffa Martineza. Od miesiąca słucham tylko tego albumu jeżdżąc samochodem. Jeszcze mi się nie znudził, jeszcze długo się nie znudzi. Dobre basy. Świetnie się słucha przy opcji "space". Sprawia, że chciałabym mieć ogromną salę o miękkiej podłodze, gdzie mogłabym słuchać tego leżąc i myśląc. Albo śpiąc. Żyjąc w tej ciszy, której mi brakuje, Ale dobre słuchawki też są w porządku.
Cliff Martinez - Fire It Up Again (dla mnie cudo - elektroniczne bicie nibyserca)
Cliff Martinez - Douse This (tak brzmi raj w mojej wyobraźni)
xoxo,
Fatum
Polecam! Nie zdziwię się a nawet chętnie Cię przekoczuję, o ile oczywiście odpowiada Ci spanie na materacu *_* Chyba że do przyszłego roku dorobię się drugiego łóżka i z obecnego "pokoju do składowania wszystkiego, na co nie ma miejsca gdzie indziej" urządzę "całkiem miły i przytulny pokój gościnny" :D
OdpowiedzUsuńPS. Peeling robiłam! Tyle że dostałam embargo, bo raz w miesiącu wanna zapchana :o
OdpowiedzUsuńZapraszam w takim razie i daj znać!
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że to nie tyle wina fusów, co moich kłaków (a gubię je naprawdę garściami!), kłaków psa i całej masy osadów po szamponach, żelach, piankach, etc... No ale cóż, nadal czasem robię ten peeling, zacierając dokładnie ślady zbrodni ;)
Jutro chyba zrobię przepychanko i zacznę częściej go stosować. Ale od zapachu oliwy zaczęło mnie skręcać, więc chyba zastąpię ją oliwką dla dzieci. Ogólnie ostatnio robiłam sobie peeling z miodu i cukru, i też dawał radę, także polecam spróbować (y)
OdpowiedzUsuńPoszła po rozum, poszła - dziś jest szczęśliwą partnerką i przyszłą mamą :')!
Robię! Troche w zmodyfikowanej wersji (sypana kawa, cynamon, sól gruboziarnista) i masz rację - jak pupa niemowlaka. :D
OdpowiedzUsuń