Pologne c'est pays magnifique!

Halo~ 
 W dzień piątkowosobotni (48-godzinny, bo bez snu) wróciłam do domu. Lot upłynął mi na wyglądaniu przez okno i słuchaniu kołysankowej płyty Rostkowskiego (naprawdę dobra do słuchania przed snem lub gdy chcecie się odprężyć i do legalnego pobrania za darmo tutaj). Po wylądowaniu walizki odebrałam całkiem szybko, a na zewnątrz już czekali na mnie rodzice. 3 godziny jazdy samochodem niestety nie uśpiło mnie, ale byłam mega zmęczona, więc nudziło mi się niemiłosiernie. Po powrocie rozpakowałam moje wypchane do granic możliwości walizki, posnułam się po domu i przed północą poszłam spać. I chociaż przespałam 12 godzin, to niezbyt wypoczęta się obudziłam. Ale trzeba było wstawać, bo tego dnia przyjechać mieli goście z okazji urodzin moich sióstr i taty~ 

Dzisiaj spałam jakieś 9 godzin, a budzik znowu mnie zaskoczył i wcale nie czułam się jakbym była gotowa wstawać. Nareszcie śpię we własnym łóżku, do którego może nie zmieszczą się aż 4 osoby, ale za to nie wystają mi z niego nogi! No i nie jeździ za oknem żaden tramwaj ani chociażby samochody, których dźwięk budził mnie w Paryżu najpierw między 7 a 8, a jeśli mogłam pospać dłużej, to nigdy dalej jak do ok. 9.30... Ale postanowiłam dzisiaj odwiedzić moje małe miasto, wybrać się na zakupy, odebrać siostrę ze szkoły. Udało mi się dostać wszystkie składniki do pizzy, co było nie lada wyczynem z powodu mojego uczulenia na konserwanty chemiczne oraz bycia wegetarianką. Przy okazji jednak znalazłam w Tesco lawendę za 3,99. Po tym jak w Wersalu kupiłam sobie pachnącą lawendowo zawieszkę do szafy, coraz bardziej przekonywałam się do tego zapachu i postanowiłam po powrocie do kraju kupić sobie roślinkę. Teraz muszę kupić ładną doniczkę :D
Poza tym zapisałam się dzisiaj na nową siłownię w moim mieście i poszłam po południu poćwiczyć. Był trener, z którym można było porozmawiać, wyjaśnił mi nieco i powiedział, że jeśli będę chciała, to pomoże mi opracować plan działania. Cóż, moim celem jest pozbycie się wszystkiego, co dodatkowo zdobyłam jedząc we Francji mnóstwo pszenicznego makaronu i pizzy. Tuż przed wyjazdem, w styczniu, osiągnęłam zadowalającą mnie wagę i proporcje, ale to dzięki dwóm miesiącom stresu i mnóstwie kawy, etc. Tym razem chcę się za siebie zabrać w rozsądniejszy i przyjemniejszy sposób, więc mam karnet upoważniający do nieograniczonej liczby wejść w dowolnym czasie przez wszystkie dni w tygodniu. Jutro jadę do Torunia, spotkać się ze znajomymi i załatwić kilka spraw, ale już od czwartku planuję chodzić na siłkę jak najczęściej.
Z innych ciekawych wydarzeń: kiedy przedwczoraj
gadałam przez telefon z R., do mojego pokoju przyszła mama, trzymając w rękach coś małego. Okazało się, że to mała sroka, którą przyniosła przed dom nasza suka. Nie zrobiła jej krzywdy, ale zanim można było się przekonać jakie miała plany wobec ptaka, mama zabrała malucha i teraz mamy nowe dziecko w domu. Cóż, przez minione dwa lata opiekowaliśmy się osieroconymi kotkami (jeden z nich obok na zdjęciu), wcześniej przez dwa lata szczeniakami. Sroki jeszcze nie było, a jest przeurocza!
xoxo,
Fatum



Komentarze