Ella Fitzgerald & Louis Armstrong - April in Paris
Salut!
Spędziłam weekend, który właśnie minął, bardzo przyjemnie i pożytecznie, tj. nie powtórzyłam zeszłotygodniowego ekscesu z sobotnim świętowaniem urodzin znajomych i obudzeniem się w niedzielę o 19.20. Ale, tak czy tak pogoda tydzień temu nie sprzyjała.
W czwartek pojechałam z Ch. do Creteil Soleil na wycieczkę po sklepach i do kosmetycznego raju jakim jest tamtejszy Carrefour. Kosmetyki w Paryżu są dużo droższe niż w Polsce, a ja lubię mieć różne, co jakiś czas nowe, na różne okazje, albo po prostu o różnych zapachach. W Carrefourze sprzedają niedrogie, ale całkiem dobre kosmetyki Nectar of Nature, które poza teoretyczną przewagą naturalnych składników (nie zagłębiałam się w skład) po prostu przyjemnie pachną i można wybierać spośród nich. Wydałam ile wydałam, na Paryż to nie tak źle, a mój nowy scrub do ciała wspaniale pachnie figami; dzięki niemu tak samo moje ręce następnego dnia po kąpieli.
W piątek poszłyśmy z kolei do pobliskiego Auchana na duże domowe zakupy. Za każdym razem gdy na takie się wybieramy mam wrażenie, że wcale nie kupujemy dla dwóch studentek, a dla dużej rodziny. Kiedy po południu Ch. pilnowała dzieci, ja zabrałam się za pisanie pracy, którą muszę oddać w przyszłym tygodniu. Czas mija mi tutaj tak szybko, że zanim się zdążyłam świadomie polenić po zimowej sesji, nadchodzi kolejna.
W sobotę wybrałam się ze znajomym na zwiedzanie. Najpierw wyruszyliśmy na Cmentarz Montparnasse.
Salut!
Spędziłam weekend, który właśnie minął, bardzo przyjemnie i pożytecznie, tj. nie powtórzyłam zeszłotygodniowego ekscesu z sobotnim świętowaniem urodzin znajomych i obudzeniem się w niedzielę o 19.20. Ale, tak czy tak pogoda tydzień temu nie sprzyjała.
W czwartek pojechałam z Ch. do Creteil Soleil na wycieczkę po sklepach i do kosmetycznego raju jakim jest tamtejszy Carrefour. Kosmetyki w Paryżu są dużo droższe niż w Polsce, a ja lubię mieć różne, co jakiś czas nowe, na różne okazje, albo po prostu o różnych zapachach. W Carrefourze sprzedają niedrogie, ale całkiem dobre kosmetyki Nectar of Nature, które poza teoretyczną przewagą naturalnych składników (nie zagłębiałam się w skład) po prostu przyjemnie pachną i można wybierać spośród nich. Wydałam ile wydałam, na Paryż to nie tak źle, a mój nowy scrub do ciała wspaniale pachnie figami; dzięki niemu tak samo moje ręce następnego dnia po kąpieli.
W piątek poszłyśmy z kolei do pobliskiego Auchana na duże domowe zakupy. Za każdym razem gdy na takie się wybieramy mam wrażenie, że wcale nie kupujemy dla dwóch studentek, a dla dużej rodziny. Kiedy po południu Ch. pilnowała dzieci, ja zabrałam się za pisanie pracy, którą muszę oddać w przyszłym tygodniu. Czas mija mi tutaj tak szybko, że zanim się zdążyłam świadomie polenić po zimowej sesji, nadchodzi kolejna.
W sobotę wybrałam się ze znajomym na zwiedzanie. Najpierw wyruszyliśmy na Cmentarz Montparnasse.
Lubię paryskie cmentarze; odzwierciedlają w swojej przedmiotowości różnorodność myśli społeczeństwa. Są groby podobne czy nawet takie same, a są takie, które chociaż nie należą do osób bardzo znanych, po prostu skłaniają do wejścia pomiędzy nagrobki i przystanięcia nad którymś. Póki co moim ulubionym jest ten nagrobek-klomb tulipanów.
Po spacerze na cmentarzu Montparnasse pojechaliśmy na Montmartre. Tam również się przeszliśmy, głównie z tego względu, że pochowany tam został Charles Fourier. To drugi z myślicieli, którego poglądy i ich recepcję zamierzam przedstawić w swoim licencjacie. Chyba wygrał z Saint-Simonem w zawodach na najbardziej zniszczony nagrobek.
Na Montmartrze pochowano także Słowackiego, którego odwiedziliśmy, jednak jakoś nie przypadł mi do gustu jego nagrobek. Poszliśmy później na wystawę prac Salvadora Dali przy rue Poulbot. Zdecydowanie polecam. Trzeba wspiąć się na wzgórze Montmartre, z którego roztacza się panorama Paryża; sama uliczka przy której muzeum się znajduje, ma bardziej południowy niż typowo paryski charakter. Tym bardziej lubię Paryż.
Dzisiaj natomiast wybraliśmy się najpierw na Łuk Tryumfalny, a później przespacerowaliśmy się do Wieży Eiffela. Znajomy podjął się stania w kolejce i wjechania na górę, my wybrałyśmy ławkę na Champ-de-Mars.
Zdjęcia mówią same za siebie. Najlepiej~
bisous,
Fatum
ah, dodajesz te zdjęcia spod wieży Eiffla, a mnie serduszko boli, bo mieliśmy się wybrać na weekend a mój stan zdrowia pokrzyżował wszelkie plany ;__;
OdpowiedzUsuńPięknie wygląda ten Paryż wiosną, aż chciałabym tam znowu zawitać...
OdpowiedzUsuń