Bonsoir!
Wiosna wróciła do Paryża. Trochę jej zabrakło od niedzieli, ale dzięki temu zdałam sobie sprawę, że szare dni też są przyjemne. Kiedy siedzi się w wannie i słucha Fool's Garden "Lemon tree" (i tęskni za prowadzeniem samochodu, który został w Polsce, a tutaj i tak byłby zupełnie nieprzydatny...) czy Suzan Vegi, okazuje się, że duże miasta są właśnie po to, żeby szare dni były piękniejsze. Chociaż, przez szarość spędziłam całą sobotę w domu, oglądając filmy, seriale, ucząc się nieco... po prostu spędzałam czas.
Zdecydowanie jednak nie chciałam spędzić w domu niedzieli. Łącząc przyjemne z pożytecznym, zapakowałam notatki do Mitologii grecko-rzymskiej i pojechałam do Bois de Vincennes. Po pierwsze w słoneczny dzień siedzenie na trawie, między drzewami, jest o wiele przyjemniejsze niż siedzenie w łóżku, a po drugie nie kusił mnie żaden laptop, żadna lodówka... A wokół mnóstwo ludzi jadło śniadanie na trawie (uwielbiam ten zwyczaj i to jak powszechny jest tutaj!), siedziało na ławkach z drugą osobą albo z książką, spacerowało z dziećmi lub zwierzakami, a nawet te stada biegaczy to całkiem fajny widok.
Dzisiaj skończyłam moje ulubione zajęcia (tj. gadanie po francusku z bardzo miłą prowadzącą i ciekawymi ludźmi; jest tam więcej azjatów niż europejczyków!) o 16.30 i postanowiłam, że też nie chcę siedzieć w domu. Wróciłam do mieszkania i zapytałam mojej współlokatorki, czy nie ma ochoty wybrać się na spacer ze mną i butelką wódki z sokiem ananasowym, kiedy za oknem jest tak ładnie. Umówiłyśmy się na 19, ale wtedy naszła ją ochota na pizzę (to Włoszka, wybaczone :D), a kiedy czekałam, zadzwonili rodzice i skończyliśmy rozmawiać o 20.30... Teraz dopadł moją współlokatorkę ból głowy, a słońce zaszło dawno temu. Większość znajomych ma jutro egzamin, więc cóż. chyba czeka mnie kolejny wieczór z filmami.
xoxo,
Fatum
Wiosna wróciła do Paryża. Trochę jej zabrakło od niedzieli, ale dzięki temu zdałam sobie sprawę, że szare dni też są przyjemne. Kiedy siedzi się w wannie i słucha Fool's Garden "Lemon tree" (i tęskni za prowadzeniem samochodu, który został w Polsce, a tutaj i tak byłby zupełnie nieprzydatny...) czy Suzan Vegi, okazuje się, że duże miasta są właśnie po to, żeby szare dni były piękniejsze. Chociaż, przez szarość spędziłam całą sobotę w domu, oglądając filmy, seriale, ucząc się nieco... po prostu spędzałam czas.
Zdecydowanie jednak nie chciałam spędzić w domu niedzieli. Łącząc przyjemne z pożytecznym, zapakowałam notatki do Mitologii grecko-rzymskiej i pojechałam do Bois de Vincennes. Po pierwsze w słoneczny dzień siedzenie na trawie, między drzewami, jest o wiele przyjemniejsze niż siedzenie w łóżku, a po drugie nie kusił mnie żaden laptop, żadna lodówka... A wokół mnóstwo ludzi jadło śniadanie na trawie (uwielbiam ten zwyczaj i to jak powszechny jest tutaj!), siedziało na ławkach z drugą osobą albo z książką, spacerowało z dziećmi lub zwierzakami, a nawet te stada biegaczy to całkiem fajny widok.
Wiosna, wiosna ach, to ty!... |
Dzisiaj skończyłam moje ulubione zajęcia (tj. gadanie po francusku z bardzo miłą prowadzącą i ciekawymi ludźmi; jest tam więcej azjatów niż europejczyków!) o 16.30 i postanowiłam, że też nie chcę siedzieć w domu. Wróciłam do mieszkania i zapytałam mojej współlokatorki, czy nie ma ochoty wybrać się na spacer ze mną i butelką wódki z sokiem ananasowym, kiedy za oknem jest tak ładnie. Umówiłyśmy się na 19, ale wtedy naszła ją ochota na pizzę (to Włoszka, wybaczone :D), a kiedy czekałam, zadzwonili rodzice i skończyliśmy rozmawiać o 20.30... Teraz dopadł moją współlokatorkę ból głowy, a słońce zaszło dawno temu. Większość znajomych ma jutro egzamin, więc cóż. chyba czeka mnie kolejny wieczór z filmami.
xoxo,
Fatum
ciekawa fotorelacja;)
OdpowiedzUsuń164 cm. Odkąd przestałam rosnąć a było to jakieś dwa lata temu, 60 kg było dla mnie nieprzekraczalną granicą, jaką mogę kiedykolwiek osiągnąć - odległą wtedy, bo ważyłam zazwyczaj 52-54 kg i przybranie 6-8 kg znikąd wydawało mi się niemal niemożliwe. Poza tym od 60 kg już tylko 4 kg naprzód, a każdy kg ponad w mojej głowie jest obsesyjnie kojarzony z nadwagą. Traktuję to bardzo indywidualnie, nie porównuję innych o tej samej wadze czy wzroście. Wiem też, że gdybym miała wyrobione mięśnie, inaczej bym na siebie spojrzała - wtedy z przymrużeniem oka spojrzałabym na wynik. Poza tym, jeśli dobrze pamiętam, Ty zawsze miałaś nienaganną figurę, ładną pupę, odpowiednie proporcje, a ja od czasu problemów z nogą i braku ruchu z tym związanym, widzę w lustrze kupę tłuszczu.
OdpowiedzUsuńpamiętam jak moje BMI było lekko ponad 19 i czułam się w porządku, mimo że "to tylko liczba". poza tym to nie jest tak, że czuję się doskonalę, gdy ćwiczę - nie dość, że czuję się jak kluska, to czasem mam wrażenie, że jestem parówką. taką wiesz, prosto z wody. absolutnie nikomu nie pozwalam oglądać mnie ćwiczącej. ale zazwyczaj myślę o lecie, plaży, rubinowym bikini i... poświęcam te pół godziny, żeby chociaż "jakoś" wyglądać :))
OdpowiedzUsuńdlatego ja na wygaszaczu w telefonie mam kilka zdjęć zgrabnego mięsa :D też inaczej się ćwiczy, gdy pogoda za oknem jest przyjemna; u mnie znowu ponuro - jakoś nie mam ochoty zwlec się z kanapy. co do budzika, ustawiłam sobie "alarm inteligentny" - losowo budzi mnie 3, 5 lub 7 minut przed pełną godziną, mimo to zawsze muszę swoje odleżeć *_*
OdpowiedzUsuńtęsknię za tamtymi czasami, w których było łatwiej o odpowiedni outfit, 10 minut przed lustrem i klaar. teraz mi bluzka nie pasuje do butów, buty do torebki a torebka do płaszcza. NIGDY *_*
OdpowiedzUsuńnawet nie to, że mam ich za dużo, ciuchów nigdy dość :D po prostu... nie umiem się ubrać tak "spontanicznie" jak kiedyś. z drugiej strony nie umiem ubrać się "ładnie" - tak, by być zadowoloną. może to wina zawartości garderoby, która jest naprawdę rozpięta, jeśli chodzi o styl - od dresowych bluz z kapturem, bo dziewczęce, koronkowe bluzeczki. cały czas próbuję się odnaleźć, eksperymentuję. wiem, co mi się podoba, wiem mniej więcej jak chciałabym się ubierać, ale co do czego - stoję przed tym nieszczęsnym lustrem i czuję się komicznie. jestem rozdarta.
OdpowiedzUsuńpróbowałam i wyglądało całkiem klawo, aczkolwiek szorty powinny być nieco podwyższone, bo sweterek dziwnie układa się w talii :D
OdpowiedzUsuńtak, to dobry pomysł :D biorę to za rozgrzeszenie za kolejne zakupy (y)
OdpowiedzUsuń