Zdążyłyśmy dojść do wniosku: to moja wina. Kto jednak taką mnie uczynił? Wszyscy wiemy jak to jest. Na całą "ja" składa się mnóstwo faktów o których nie wie nikt prawie i nie dowie się już nikt. Trzymanie sekretów jest moją dobrą stroną. Magiczne "nie mów nikomu" zamyka historię w mojej głowie na stałe. Do dziś pamiętam tajemnice, które powinny wyjść na jaw. Jestem całkiem pojemnym pudełkiem. (...)
Siedem miesięcy zwodzenia swojego rozumu. Głosy w mojej głowie przyjęły niestety demokrację, albo władzę sprawował tyran idiota. Nareszcie jednak wiosna! Wiosna dała mi siły do przywrócenia słusznej monarchii. Rozsądek ma się lepiej, znowu mogę płakać.
Dorosłość zdawała się być większą niezależnością. Coraz bliżej do odebrania mi pasów bezpieczeństwa. Ale nie spodziewam się, żeby było tak jak lubię, szybko na prostej. Nie stać mnie na to. Nawet na kilka złotych dla chłopca, który wyszedł z więzienia i komplementami chce przychylić mnie do swojej prośby. A, nie. Na pożegnanie rzuca "na razie, piękna". Muszę włożyć ciemne okulary. Moja próżność, sterta nie bezpodstawnie nabytych przez lata kompleksów, w ciągu zeszłego tygodnia została znacząco podbudowana. Przed lustrem - widzę lepiej, więcej. Na co jednak szczerość? Ludzie chcą być karmieni nie prawdą, a tym co zdaje im się być prawdziwym. Szukam wobec tego jednostek. Nie poznam ich, bo nie jestem im bliska i nigdy nie będę. Trzeba na nowo zdefiniować tak wiele pojęć. Odrzucić "szczęście", "cel", "słuszność".
Jasne wieczory są tak radosne w swojej tęsknocie i poczuciu utraconości.
Siedem miesięcy zwodzenia swojego rozumu. Głosy w mojej głowie przyjęły niestety demokrację, albo władzę sprawował tyran idiota. Nareszcie jednak wiosna! Wiosna dała mi siły do przywrócenia słusznej monarchii. Rozsądek ma się lepiej, znowu mogę płakać.
Dorosłość zdawała się być większą niezależnością. Coraz bliżej do odebrania mi pasów bezpieczeństwa. Ale nie spodziewam się, żeby było tak jak lubię, szybko na prostej. Nie stać mnie na to. Nawet na kilka złotych dla chłopca, który wyszedł z więzienia i komplementami chce przychylić mnie do swojej prośby. A, nie. Na pożegnanie rzuca "na razie, piękna". Muszę włożyć ciemne okulary. Moja próżność, sterta nie bezpodstawnie nabytych przez lata kompleksów, w ciągu zeszłego tygodnia została znacząco podbudowana. Przed lustrem - widzę lepiej, więcej. Na co jednak szczerość? Ludzie chcą być karmieni nie prawdą, a tym co zdaje im się być prawdziwym. Szukam wobec tego jednostek. Nie poznam ich, bo nie jestem im bliska i nigdy nie będę. Trzeba na nowo zdefiniować tak wiele pojęć. Odrzucić "szczęście", "cel", "słuszność".
Jasne wieczory są tak radosne w swojej tęsknocie i poczuciu utraconości.
Komentarze
Prześlij komentarz